Syndrom Janosika
 

Wolność to rzecz, na którą się wszyscy powołują, także na Kubie i w Korei Północnej – członkowie rządów i zwykli zjadacze razowego chleba, jeżeli ten chleb mają. Na wolność powoływali się utrwalacze władzy ludowej, a jak wiemy – to oni zmienili ustrój, teraz ci sami stają się bohaterami, bo sądzą, że będą bardziej wolni, jeżeli jakiś order zasługi im tę wolność potwierdzi.

A więc wolność to nie tylko sprawa karykaturalnych wypowiedzi o mahometanach, to przede wszystkim sprawa psychologii tłumu, czyli ludzkiej masy, pozostawionej samej sobie bez kontroli. Jest to temat olbrzymi i w swoim pojęciu niejednolity.

Ten temat mnie kiedyś pasjonował, bo wyjechałem na stałe z Polski w poszukiwaniu wolności, którą po wędrówce w różnych krajach znalazłem w Szwajcarii, ale jest to wolność ograniczona, na szczęście, bo nie narusza wolności innych, czyli wolno czynić tylko to, co innym nie przeszkadza – główna cecha demokracji bezpośredniej.

Nadmiar wolności jest chorobą, która nęka Stany Zjednoczone; tam kiedyś wolnym był ten, kto miał pistolet, teraz doszły jeszcze inne wolnościowe atuty, ale psychologia westernów pozostała w amerykańskiej polityce, czyli namieszać, a kiedy nadchodzi klęska, wycofać się bez odpowiedzialności za czyny. Tak było w Wietnamie, w Somalii, w Iraku, tak jest w Afganistanie i tak będzie jeszcze kiedyś w różnych częściach świata.

Winne są ideologie, które są kodeksami i cechują się bezwzlędnym wykonywaniem przyjętych przez nie zasad. Często idea jest mylona z ideologią, bo jest jej rdzeniem, jednak idea ciągle się rozwija, a ideologia jest ograniczona, każda ideologia, także religijna i stąd pochodzą bunty przeciwko ideologicznym rygorom, do których należy ustosunkowywać się ostrożnie, w sposób taktowny. Tak zwane “naruszanie uczuć” będzie występowało zawsze, bo to jest przedmiot osobistych interpretacji.

Akurat przypadek, że dzisiaj napisałem sonet z syndromem Janosika, który był i jest utożsamiany w Polsce z wolnością i nikomu do głowy nie przyjdzie, że to straszne – taki bohater, zbój, bandyta, a jednak lud go wielbił i dalej wielbi. Podobnym bohaterem był Ogień, który wspierał raz jednych i raz drugich, komunistów i ich przeciwników, aby tylko bezwzględnie zabijać, a teraz główny inkwizytor polski z ormiańskim rodowodem odprawia za duszę Ognia msze, mianując go bohaterem nad bohaterami, bo ten ksiądz ideolog chce być ponad wszystkimi ideologami.

Wystarczy na dziś, a nuż...

...CHOROBA NADMIARU WOLNOŚCI – temat wielu moich dociekań kiedyś zaniknie, chciałbym w to uwierzyć.



Wenecja, 21 września 2012 roku
» Sonet z syndromem Janosika