Sonet w sam raz na Mikołaja
mieszkałem w willi u Franiaków
nad Nysą dzwon zabrzmiał na trwogę
schodząc w dół pech złamałem nogę
pozbyłem się wstrętnych maniaków

w nieszczęściu odnalazłem siebie
powinien mnie ktoś pielęgnować
ożenię się miast czas marnować
piszę list „poślubić chcę Ciebie”

jeszcze noga w gipsie swędziała
oferta została przyjęta
nie dusze tęskniły lecz ciała

pociąg przyjechał punktualnie
ten gips i taksówka przeklęta
spóźniłem się płacz gniew fatalnie
Zurych, 6 grudnia 1995