Sonet z pogrzebu mojej Matki
leżała na marach wśród kwiatów
bił od Niej wciąż spokój rozumny
w momencie zamykania trumny
przeniosła się w czeluść zaświatów

Te Deum laudamus w kościele
i grudy o wieko dudniły
nie tyle Jej ciało przykryły
co diament w odwiecznym popiele

„my kiedyś wrócimy” - śpiewała
nie wszystko co chciała spełniłem
tak bardzo się tym przejmowała

gdzie byłem gdy na mnie czekała
„nie rzucim” - ja ziemię rzuciłem
a Krysia do końca wytrwała
Zurych, 25 maja 1995