w mdłym ciszą zasnutym powietrzu fioletem jaskrawym błysnęło tuż zaraz straszliwie huknęło i zjawa ukryła się w deszczu grzmot ogień syczenie jęk skały z krótkimi przerwami na ciemność naprzeciw bezsilna daremność a człowiek w jej tle taki mały na dole nad Lago Maggiore paliła się masa kulista i niebo stanęło otworem Mergoscia pomiędzy górami iskrzyła jak ziemia ognista od wieży gaszona chmurami