publiczność siedziała na schodach przed bramą kościelną na dole La Lupa czyniła swawole błądziła w duchowych przygodach śpiewała raz głośno raz szeptem uwodziła wiolonczelistów dwóch jakże wspaniałych artystów z którymi sprzeczała się przedtem to była liturgia dla żywych umarli w modlitwie oddzielnej znaleźli się pośród szczęśliwych spoza gór przychodziła ciemność i dzwony na wieży kościelnej po święcie wracały w codzienność