Sonet o wyśnionej konkluzji
tym razem przypadków nie będzie
bo los inspiruje kreację
a kloszard przyznaje mi rację
więc trwam w rekordowym rozpędzie

za pracę zapłacą nędznicy
niesforną duchową potencją
zmieszaną z ich ciał dekadencją
upiorną jak cień znieczulicy

znów wieje na zauroczenie
z północy obłudną iluzją
wstydliwe dyskretne milczenie

przesyłka dociera dość często
przez sen... kłując ostrą konkluzją
świadomość... pośpiesznie i gęsto
Zurych, 2 grudnia 1997