Sonet o poranku w Giumaglio
wśród nocy mnie zimno zbudziło
wyszedłem się grzać do ogrodu
choć przecież nie było powodu
bo mi się to wszystko przyśniło

przytuliłem się do Barbary
za chwilę zza gór wyszło słońce
srebrzyła się rosa na łące
jaśniało we wnętrzu pieczary

ktoś nagle strasznym aparatem
z hałasem zaczął kosić trawę
ożyła tęsknota za światem

do groty na rybę piątkową
wina boccalino i kawę
a potem na drogę krzyżową
Giumaglio, 2 maja 1997