Sonet o podróży do Brzegu
w pociągu gazety czytałem 
populizm - fałszem brzmiąca struna 
cwaniacka pazerność kołtuna 
na koniec sam z siebie się śmiałem 

przecież sobie obiecywałem 
że nigdy nie wezmę do ręki 
czytając zdaję się na męki 
i tak do Brzegu dojechałem 

Eugeniusz Lechowicz już czekał 
a nagle na dworca okapie 
spostrzegłem jak czas nam uciekal 

czterdzieści trzy lata minęły 
jesteśmy na innym etapie 
nadzieje się gdzieś rozpłynęły
Brzeg, 30 października 1999