szeroka dolina pachniała wiosennym przejrzystym powietrzem na szczytach śnieg ścielił się wierszem przyroda słońcem oddychała zieleń przez szarość przenikała kusiła ażurowym śmiechem śmiech dalej odbijał się echem woda w stawie pluskotem grała gdzieś w oddali dzwony kościoła błogosławiły boskim głosem tę przestrzeń w której "nikt nie woła" teoria otwartego koła wypełniała się naszym losem aktywnością brzęczała pszczoła