znów wpadł mi w garść Nicolas Bouvier tym razem po polsku w przekładzie Andrzeja Frybesa – w zasadzie nie gorszym od innych – kto to wie? od czasu planów amazońskich “strefa ciszy” mnie prześladuje jego też jak się okazuje tyle że w warunkach cejlońskich Leonard Łukaszek z Warszawy przywiózł cztery książki autora chłonę je – nikną inne sprawy tak zniknął nasz Ibsen kochany nastała wszak czytania pora choć teatr był zaplanowany