pomyśleć gdzie ja już nie byłem naprzeciw… na górnym balkonie… piętro wyżej… składałem dłonie nieporadne kroki ćwiczyłem pisałem o swoich nieszczęściach choć traktowałem je dowcipnie to one powracały sprytnie lecz w nieco zmienionych pojęciach za każdym razem coś nowego co się ze starym jeszcze łączy albo jest następstwem tamtego „żeby cię jasna krew zalała” (teraz się z innej strony sączy) przekleństwo z humorem zmieszała