Sonet o tym jak krew zalewa
pomyśleć gdzie ja już nie byłem 
naprzeciw… na górnym balkonie… 
piętro wyżej… składałem dłonie 
nieporadne kroki ćwiczyłem 

pisałem o swoich nieszczęściach 
choć traktowałem je dowcipnie 
to one powracały sprytnie 
lecz w nieco zmienionych pojęciach 

za każdym razem coś nowego 
co się ze starym jeszcze łączy 
albo jest następstwem tamtego 

„żeby cię jasna krew zalała” 
(teraz się z innej strony sączy) 
przekleństwo z humorem zmieszała
Zurych, 4 listopada 2004