Rzecz o współczesnej inkwizycji

Wałęsę spotkałem dwa razy, trzy razy z nim rozmawiałem, raz telefonicznie na spotkanie się z nim umówiłem, powołując się na list dziękczynny (właściwie tylko jedno zdanie), który przysłał mi do Berlina, raz przeprowadziłem z nim rozmowę do radia i do książki, raz przypadkowo na zuryskiej ulicy, kiedy już jako prezydent RP odwiedzał oficjalnie Szwajcarię. Dat, poza jedną, nie pamiętam, można by je ustalić, ale po co? Właśnie tę jedną datę zapamiętałem, bo jest ona dla mnie metaforyczna, także związana z całkiem innym wydarzeniem, które potem nastąpiło, a było to 7 listopada pamiętnego 1989 roku.
Kiedy otrzymał nagrodę Nobla, krzyczałem z radości tak głośno, że sąsiedzi z pobliskich domów przybiegli z pytaniem, czy mi się coś złego stało. Wtedy uważałem wybór Wałęsy na przywódcę za słuszny i dziś uważam, że było to wówczas najlepsze antidotum na „klasę robotniczą”, która wtedy była przy władzy. Ta decyzja pozamykała gęby ideologom, bo gdyby na przywódcę wybrano profesora, to wtedy by go okrzyknięto wrogiem pracującego ludu robotniczo-chłopskiego, a tu i chłop, i robotnik, właściwie to bardziej chłop, czego tu uzasadniać nie trzeba, choć on się sam przed swoją chłopskością broni. Tak czy siak, chłop swoim chłopskim pomyślunkiem popisać się wtedy potrafił, choć nie rozumiał tego, co się wokół niego działo, a co najgorsze – nie pojął, że gdyby to nie był Wałęsa, to byłby Bałęsa, albo ktoś z całkiem innym nazwiskiem. On przejął się za bardzo swoją rolą, a ci, którzy go przywódcą okrzyknęli, za późno spostrzegli, w którą stronę ta osobowość zmierza i jak bardzo niekorzystnie się przetwarza. Warto przypomnieć te kolejki, które się ustawiały do robienia sobie zdjęć z Wałęsą, a stali w tych kolejkach całkiem zacni ludzie. Dzisiaj ci sami, z tych kolejek właśnie, kiedy poczuli słabość ich niegdysiejszego bohatera, czynią wszystko, aby go ukamienować, albo ustawić na stosie. Ten stos współczesnej inkwizycji jest oczywiście inny, zabijanie człowieka trwa dłużej, męczarnie mają inny wymiar, ale są równie dotkliwe jak płomienie, które lizały Husa nad Jeziorem Bodeńskim, skąd przed chwilą wróciłem i dowiedziałem się o pewnym „naukowym dziele” z Lechem. Okrzyki „Lechu, Lechu, Lechu” przywołała pamięć. Stos płonie z tymi okrzykami.
Gdzie te dziesięć milionów, o których ongiś mówiono? Naród zmienia się w masę, a masa to gawiedź, którą nie można manipulować, jak powszechnie głoszą mędrcy, to ona wyznacza przypadkowo funkcje, które są jej potrzebne, to ona zmienia ustroje społeczne, ona wreszcie zabija swoich przywódców, których wcześniej wybrała. Po wojnie polska gawiedź wybrała sobie ten a nie inny ustrój, bo gdyby był sprzeciw, to zmiany by nie było. Finlandia była w gorszej sytuacji niż Polska, ale oparła się skutecznie sowieckiej agresji. Przemiana ustrojowa była zrozumiała, bo Polacy mieli dość przedwojennej biedy, a przede wszystkim buńczucznych haseł w rodzaju „nie damy guzika”. Wszycy, i ci cokolwiek wykonujący, i ci studiujący, i ci awansujący na różnych szczeblach hierarchii społecznej, byli uczestnikami czegoś, co się nazywało budową socjalizmu. Wszyscy, dokładnie wszyscy, tak długo byli, w mniejszym lub większym stopniu, po stronie systemu, aż większość z nich (w tym komuniści) uznała, że trzeba zmienić utrój. I ustrój został zmieniony, przy udziale Bolków, Lolków, Karolków i innych Olków, bez których pomocy nic by się nie wydarzyło.
Puenty nie będzie, bo piszę ostatnio tylko jedną stronę. Każdy czytelnik może sobie dla swoich potrzeb puentę stworzyć. Na koniec dodam, że mój syn Andrzej, który mnie wtedy do Gdańska zawiózł, też mi zrobił zdjęcie z Lechem Wałęsą, ale w książce, dla przekory, umieściłem swoje zdjęcie z Wojciechem Jaruzelskim. Po powrocie z Gdańska dowiedziałem się, że urodziła się moja wnuczka Izabela, która ostatnio zdała maturę, dlatego tę datę 7 listopada 1989 roku zapamiętałem.
Zurych, 19 czerwca 2008
» Lech Wałęsa 7.11.1989 (Foto JSS)
» Z Wojciechem Jaruzelskim 30.03.1990 (Foto Sławomir Witek)
» Powyższe zdjęcia pochodzą z książki "...um die Polen zu verstehen" (AtV Berlin 1991)
PostScript, czyli inkwizycja drugiej strony
Inkwizycja działa dwustronnie, a nawet wielostronnie, bo w Polsce jeden na drugiego patrzy pod kątem zemsty o byle co, nie ważne o co chodzi, ale sam akt zemsty jest celem. Wiadomości radiowe i telewizyjne zaczynają się od słowa „prokuratura”. Ostatnio nijaki Ziobro jest bohaterem narodowej mściwości, a także prezydent RP wybrany - bądź co bądź - w powszechnym głosowaniu. Gawiedzi potrzebny jest atrakcyjny teatr okrutności, najlepiej arena z gladiatorami i dzikimi lwami. Ta sama gawiedź wybierała Wałęsę, który później otrzymał 0,8% głosów, ta sama gawiedź wybierała Kwaśniewskiego i ta sama gawiedź też wybrała Kaczyńskiego, a teraz ta sama gawiedź przeciwko niemu się buntuje. A Ziobro, jaki był taki był, ale na swój sposób miał szczere chęci ukrócić korupcję. Ponieważ mu się to nie udało, więc rząd został zmieniony. Co z nim teraz powinniście zrobić? Najlepiej powieście go, ale nie za szyję, lecz za genitalia i tak długo huśtajcie aż się sznurek urwie. A czyńcie to w takt poloneza. Powodzenia!
Gimmelwald, 19 lipca 2008          

» Polonez chochołów z książki BLAGA
» Moja rozmowa z Lechem Wałęsą w książce "POLSKI CZYŚCIEC"
Tylko jedno zdanie po latach:
przecież nie PiSioli krzykacze,
lecz agenci i naciągacze
zmienili system przy swych stratach.
Zurych, w marcu 2016

Po latach Ziobro w rządzie PiSu
stał się głównym inkwizytorem,
a Wałęsa zmarłych horrorem;
nowy skandal do życiorysu.
Zurych, w październiku 2019

Dzisiaj, dokładnie po trzydziestu latach, Izabeli życzę roztropności a Lechowi Wałęsie rozwagi!
Zurych, 7.11.2019