Te szalone dni 223
Nie oddamy szalika


Powiedziałem niedawno w gronie ściśle związanych z PO polityków i dziennikarzy, że bardzo mnie intryguje dlaczego PIS nie próbuje połączyć sił z SLD, skoro w istocie rzeczy ich programy społeczne nie tak bardzo się od siebie różnią. Moi rozmówcy zareagowali tak, jak bym bluźnierstwo powiedział i wyjaśnili mi, że to niemożliwe, bo PIS straciłby cały swój elektorat. To i sam wiedziałem, choć pewnie wcale nie cały. Ale moje „dlaczego” sięgało dalej. Co to właściwie jest „lewica”? To są przetasowane ze sobą hasła centralistyczne i liberalne. Do centralistycznych zaliczam np. model państwa opiekuńczego i ograniczenie zróżnicowania płacowego. Do liberalnych – społeczeństwo laickie i tolerancja dla wszystkiego, co nie łamie prawa. Otóż PIS akceptuje centralistyczną część lewicy ale odrzuca wszystkie idee liberalne. Rezultat jest taki, że obie zwaśnione strony wręcz nie chcą o sobie nawet słyszeć. Z całą wzajemnością. Nie chodzi już wcale o żadne argumenty racjonalne. My jesteśmy my, a oni są oni. Oczywiście, zrobimy wszystko, żeby „onych” obrzydzić jak najbardziej, bo się przecież po nich spodziewamy wszystkiego najgorszego. To jest mentalność kibica w najgorszym wydaniu. Kibic zielonych nienawidzi niebieskich nienawiścią czystą i bezinteresowną. Niestety, taka jest natura wszystkich ludzi, tylko spór budzi żywe i prawdziwe zainteresowanie. Gdybym napisał, że Przemek jest łysy, Leszek kleptoman a Joasia ogólnie wydra to zainteresowanie Czytelników strzeliłoby automatycznie w niebo. Chociaż nic by z tego dla nas jako felietonistów nie wynikało. Oczywiście tego nie zrobię ale nie dlatego, że to nie jest prawda (choć rzeczywiście nie jest) tylko z tego prostego powodu, że my to my. Dlatego wara od Joasi! Mój kłopot w tym, że mam naturę raczej adwokata niż prokuratora, stąd nie łatwo mi znaleźć „strategicznego wroga”, którego bym potrafił nazwać po imieniu. W każdej bzdurze jest drobina racji, a w każdym diable bodaj jedno anielskie piórko. Niestety, polityka deprawuje wszystkich do tego stopnia, że w końcu nie chcemy widzieć oczywistości. Na zdrowy rozum realizacja wspólnego celu powinna być ważniejsza od rywalizacji, ale tak się nie dzieje. Igrzyska przede wszystkim! Bo sednem polityki jest przecież dominowanie nad innymi, fundamentalny spór o wyższość Legii nad Widzewem, od czego ziemia powinna zadrżeć w posadach. Nie oddamy szalika! Nawet za cenę życia, ba, wiekuistego potępienia, kaczysta nie pogodzi się z komuchem. Szkoda, że ofiarą tego sporu padają kompetentni fachowcy. Kompetentni to, oczywiście, nasi, a niekompetentni aferzyści – oni. Znam opinie kilku poważnych publicystów o politykach, opinie prywatne bo publiczne nie mają żadnego znaczenia, Są to opinie bez żadnego wyjątku miażdżące. Znam i opinie polityków o innych politykach – raczej takie same, choć politycy starają się mówić ostrożniej. A ściślej rzecz biorąc chodzi o parlamentarzystów, z których podobno każdy to ostatnia swołocz. Przyczyna tego jest naturalna – nie da się zachować dziewictwa w zawodzie kurtyzany. A przecież i kurtyzany i parlamentarzyści są społeczeństwu niezbędni. Kurtyzany na pewno; a parlamentarzyści – może... W każdym razie nie istniało społeczeństwo bez prostytutek, a bez parlamentarzystów już bywało. A może i nie, bo zawsze jakieś rady bywały. No, niestety, człowiek jest jaki jest. Mnie bardziej obchodzi mój kot aniżeli krowa sąsiada – zwłaszcza, że żaden z moich sąsiadów nie ma krowy. Partie się nie dogadają ale my za to zapłacimy. Jeśli wolimy cyrk od chleba, to tylko nasza sprawa.

Piotr Kuncewicz
Warszawa, 22 listopada 2006