Te szalone dni 226
Wstrętne i głupie


„Zemsta jest rozkoszą bogów” – to bardzo stare przysłowie. Powiem od razu, że to muszą być bardzo słabi na umyśle bogowie. W każdym razie ja jestem człowiekiem i stać mnie na więcej. Nie jestem wcale wyjątkiem: wielki satyryk rzymski Juwenalis powiadał, że „zemsta jest zawsze rozkoszą miernych, słabych i małostkowych umysłów”. Bardzo mi przykro, że wśród nich znaleźli się niektórzy polscy politycy, także i tacy, których dotąd raczej szanowałem. Żaden z nich nie ma nawet odwagi, żeby przyznać, że to o zemstę chodzi, powiadają o sprawiedliwości, o rzetelnych procesach itd. itp. Powołali IPN, który nie jest niczym innym jak odmianą świętej inkwizycji – i to już jest wina nas wszystkich, którzy daliśmy na to przyzwolenie. Byliśmy nie tylko winni ale zwyczajnie głupi, teraz zaczynamy za swoją głupotę płacić. Będzie nas jeszcze nie mało kosztowała a na pamięci narodowej zostawi czarną, cuchnącą plamę. Symbolem tej małości jest pomysł degradacji generała Jaruzelskiego. Nie ma co o tym wiele pisać, rzecz jest oczywista. Nie ma jednak lepszego sposobu na radykalny rozłam społeczeństwa, trzeba być zupełnym matołem, żeby tego nie dostrzec. Obecny stan rzeczy to jest kompromis, wprawdzie koślawy ale ostatecznie do przyjęcia. Zburzenie go oznacza otwarty konflikt. Ciekawe czy prawica jest dzisiaj bardzo dumna z zamordowania Narutowicza? Czy to się zwyczajnie opłaciło? Ewentualna degradacja prezydenta Jaruzelskiego obciąży pamięć Kaczyńskich, Tuska, Borusewicza, Sikorskiego, nie zaszkodzi natomiast IPN owi, bo jemu już i tak nic nie pomoże. Policja ideologiczna czerwona, biała czy niebieska i jej pomocnicy rzadko cieszy się uznaniem potomnych. A współczesnych przejmuje wstrętem. Nie sięgając już do konkretnych obrzydliwości muszę przyznać, że mam kłopoty nawet z tak wielkimi pojęciami jak sprawiedliwość. Podejrzewam, że za mało zwracamy uwagi na upływ czasu. Po prostu każdy występek się przedawnia. Nadstawienie drugiego policzka bezpośrednio po pierwszym jak nakazywał Chrystus jest zwyczajnie nierealne, rządzące nami odruchy do tego nie dopuszczą. Ale wszystkie odruchy bledną z czasem. Ja sam wcale nie byłem zwolennikiem Generała, odwrotnie, przecież byłem jakimś skromnym działaczem Solidarności i gdybym spotkał go w dniu ogłoszenia stanu wojennego zapewne próbowałbym go zabić. Ale po paru latach? Nonsens i absurd. Nawet abstrahując od tego, że tymczasem zmieniłem pogląd na całą sytuację lecz to już inna sprawa. Czas studzi uczucia, co z jednej strony bardzo smutne a z drugiej pocieszające. Czy sprawiedliwość nie jest przynajmniej w jakiejś mierze uczuciem? W każdym razie sprawiedliwość wymierzana po bardzo długim czasie nie jest już żadną sprawiedliwością. Wyroki wykonywane po dwudziestu latach spędzonych przez winowajcę albo w więzieniu albo w ustawicznym strachu przed karą nie zasługują na szacunek. Mam poważne wątpliwości czy stan wojenny może być uznany za zbrodnię przeciw ludzkości. Czy to wręcz nie ośmiesza takich czynów jak holokaust lub Katyń? Stan wojenny skrzywdził wielu, głównie pośrednio, to prawda. Ale w takim razie uznajmy za zbrodniarza wynalazcę telefonu bo to też pośrednie narzędzie iście niezliczonych nieprawości. Nie zapominajmy, że symbolem sprawiedliwości jest waga. Transformacja polityczna była w roku osiemdziesiątym niemożliwa. W kraju nazbyt mocny był jeszcze beton partyjny i rozwalona doszczętnie gospodarka, a Związek Radziecki nie przegrał jeszcze definitywnie wojny w Afganistanie. Musiało jeszcze minąć kilka lat, może właśnie dziesięć. Zapewne, gdyby Rakowski uwolnił ceny w roku osiemdziesiątym, to by uratował ale głównie Związek Radziecki. Co z rosnącego dzisiaj chińskiego dobrobytu wynika dla niepodległości Tybetu? Czy tego by sobie życzyli suwerenni Polacy?

Piotr Kuncewicz
Warszawa, 21 grudnia 2006