|
Te szalone dni 234 Piękna nasza Polska cała
Wyobraźmy sobie, że
nie było drugiej wojny światowej. Albo że nie było konferencji jałtańskiej,
Poczdamu etc i Polska została przywrócona w granicach Drugiej Rzeczypospolitej.
Polski Ludowej nie było wcale, nie było więc epizodu komunistycznego,
zależności od Rosji i wszystkiego co z tego powynikało. Oczywiście, to są dwa
bardzo różne scenariusze: z wojną czy bez. Nikt przytomny wojny sobie nie
życzy, zwłaszcza ten, co ją przeżył ale niestety, niestety, niestety trudno
zaprzeczyć że to wojny właśnie są motorem technicznego a może i społecznego
postępu. Zwróćmy uwagę, że wojna trwała przez całe półwiecze – najpierw druga
światowa, potem „zimna”. Druga przyniosła radar, rozbicie atomu i penicylinę.
Na planie społecznym dekolonizację, ONZ, prawa człowieka (przynajmniej
oficjalnie), powstanie państwa Izrael. Zimna wojna wyprowadziła nas w kosmos,
wymusiła komputeryzację globu, przeprowadziła zieloną rewolucję i tworzy
podstawy skutecznej medycyny. To wszystko za cenę niezliczonych krzywd i
cierpień, tak, ale bez tej wojennej rywalizacji bylibyśmy teraz jakieś
czterdzieści, pięćdziesiąt lat do tyłu.
Wróćmy do Polski. W
obu przypadkach bylibyśmy ospale rozwijającym się krajem z olbrzymią mniejszością
ukraińską, białoruską, niemiecką i żydowską, z przeludnioną wsią, archaiczną
strukturą społeczną, znikomym przemysłem, niedorzecznymi granicami i
nieżyczliwymi sąsiadami. Przy wariancie wojennym i zachowaniu suwerenności
czyli znalezieniu się po drugiej stronie żelaznej kurtyny bez opieki Stalina
nie mielibyśmy „ziem odzyskanych”, Wrocławia, Szczecina, Olsztyna, może i
Gdańska i Opola, nie byłoby mowy o polskim papieżu i forsownej stymulacji
kultury polskiej. To prawda: w Jałcie dostaliśmy w pysk, aż zahuczało, po
ledwie dwudziestu latach straciliśmy znowu suwerenność, przez dziesięć
kolejnych lat trwała ledwo autonomia ale równocześnie Polska posunęła się o sto
lat jeśli idzie o unifikację ludnościową, przemysł, edukację, reformę rolną,
urbanizację, likwidację analfabetyzmu i tysiące innych spraw. W istocie rzeczy
dopiero wtedy, w tych bardzo gorzkich latach usunięto skutki stulecia zaborów.
Coś za coś, inaczej nijak być nie chce i nie może.
Nawiązanie do
tradycji II RP rzecz prosta okropnie denerwuje starych komunistów ( ale ja poza
pułkownikiem Krawcem z Krakowa nie znam już ani jednego) było jednak naturalne
a nawet konieczne przy naszym uczuleniu niepodległościowym. Po prostu najpierw
wolność a chleb potem – taki jest nasz narodowy charakter i próżno dociekać czy
to źle, czy też dobrze. Polska Ludowa tego warunku nie spełniała i, niestety,
nic tego zmienić nie może. Stąd teraz wszystkie farsy lustracyjne, które jednak
zaszły stanowczo za daleko i pora najwyższa z nimi skończyć. Mamy jednak konserwatywne
społeczeństwo i skuteczny impuls może wyjść tylko ze strony prawicy. Może
konkretnie od Kościoła jeśli już nie jest za późno. Hierarchowie ruszą się
dopiero wtedy, gdy ich poszarpią młode wilki ( pewnie to niestosowne określenie
katolickich gorliwców ale jak ich nazwać? Przecież nie „młode anioły”). Ja mogę
tylko aż do znudzenia powtarzać: wszyscy akceptowaliśmy porządek i nieporządek
prawny Polski Ludowej, przez sam fakt obywatelstwa. Równie dobrze Kaczyńscy, co
Rakowski, Wojtyła i Michnik.
Dobrze. Proszę
sobie dokładnie wyobrazić Polskę, która nie przeszła rewolucji socjalistycznej
i wszystkich wcześniejszych i późniejszych utrapień. A zatem nie skorzystała ze
wszystkich cywilizacyjnych dobrodziejstw wojny, nie zmieniła terytorium (a
jeśli nawet to na znacznie gorsze), składa się z pięciu nacji, nie zlikwidowała
pięćdziesiąt lat temu analfabetyzmu, itd. itd. itd. IPNu wprawdzie nie ma ale i
tak działa jakaś inna inkwizycja. No proszę, wybieramy, to czy tamto. Chętnych
jakoś nie widzę...
Piotr Kuncewicz
Warszawa, 16 lutego 2007
|
|