SZTUKA KRYJE TAJEMNICE, ALE TAJEMNICĄ NIE JEST...
Sztuka zawsze uczestniczyła w ważnych wydarzeniach dziejowych, czasem je wyprzedzała, przygotowując je niejako, częściej była odbiciem, następstwem, sumą doświadczeń epoki, oddechem czasu. Nigdy jednak wcześniej rola artysty, bez względu na gatunek, rodzaj i jakość sztuki, którą tworzył, nie była większa od jego dzieła. To może wydawać się dziwne, czasem wprost niemożliwe, ale obecna sytuacja w Polsce zmieniła na tyle nasz stosunek do sztuki, że najpierw zadajemy sobie pytanie: "kto jest kto", po czyjej jest stronie, potem dopiero przystępujemy do odbioru jego dzieła. Sztuka polska podzielila się na "reżymową" i na tę spod znaku "Solidarności". Inne kryteria są jakby mniej istotne, co trzeba przyznać, nie jest za bardzo uczciwe w stosunku do samej sztuki. Jest to paradoks, ale prawa historii są bezwzględne, wreszcie wartości uniwersalne "sięgnęły bruku", maszerują krwawą plamą na znaczku "Solidarności", siedzą za kratami obozów odosobnienia, przemawiają milczeniem. Znane są przykłady bojkotowania uznanych ongiś twórców i artystów: Niemen obrzucony w Szwecji zgniłymi jajkami, "Mazowsze" śpiewające przy pustej widowni, nikt nie kupuje prac plastycznych, przysłanych na Zachód oficjalną "państwową" drogą. Powie ktoś: może to nie Polacy siebie podzielili, to świat ich podzielił. Ale o jakim podziale tu mowa? To jest cały naród i garstka zwyrodnialców. Jaką postawę w tej złożonej sytuacji powinny zachować placówki kulturalne na Zachodzie, specjalizujące się w tematyce polskiej, które powstały przecież z serdeczności ich szefów do tego co polskie, często wbrew opinii środowisk, do których kierują swoją działalność. Czyżby miały zaprzestać kontaktów z Polską? Przedstawmy ten problem na konkretnym przykładzie: Galeria "sztuka polska", Berlin 41, Ortrudstr. 5, blisko przystanku U-Bahn Bundesplatz. Istnieje od 1980 roku, czyli od tego momentu, kiedy w Polsce zaczęła się rodzić "Solidarność" i wszystko co z nią związane. Zbieżność dat jest co prawda przypadkowa, nie przypadkowy jest jednak duch czasu, który galerii nadaje Teresa Scharsich, absolwentka krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, konserwatorka dzieł sztuki w berlińskim Antikenmuseum, a więc profesjonalnie związana ze sztuką. Pomagają jęj dwaj niemieccy przyjaciele, wprawdzie zawodowo odlegli od sztuki, ale poświęcają się dla niej bez reszty, od niespełna roku dołączył jeszcze jeden współpracownik, piszący te słowa. Ta współpraca zmniejsza dystans krytycyzmu, ale pomaga poznać prawdę od podszewki. Już w samej nazwie tej placówki tkwi olbrzymi ładunek polskości: "Galerie sztuka polska" to przecież dla Niemców brzmi obco i niezrozumiale, dla niektórych nawet odstraszająco. - Taki mały? Na takim słabym papierze? A co tu jest napisane? - Galerienachrichten. - Co to znaczy? - Wiadomości z galerii. - A co dalej jest napisane? - Najkrócej, że galeria od 13 grudnia 1981 do chwili obecnej protestowala w różny sposób przeciwko stanowi wojennemu w Polsce, przeciwko dyskryminacji artystów mających inne niż reżymowej junty poglądy. - To niemożliwe, ja się na to nie zgadzam, ja mam paszport służbowy, ja z tym nie chcę mieć nic wspólnego, jaka to jest galeria, zamiast pokazywać prawdziwą sztukę śpiewacie jakieś polityczne piosenki. Konkluzja: moi niemieccy przyjaciele uznali protest autorki wystawy, ona bowiem ma prawo decydować o sposobie prezentowania siebie i swoich dzieł. W ciągu jednego dnia wydrukowano nowy katalog, usuwając wszystkie niewygodne dla artystki treści. I to się nazywa demokracja - byłaby nie do pomyślenia tam, skąd przyjechała artystka. Wracam do wcześniej zadanego pytania, przystosowując je już do konkretnie zaistniałej sytuacji: co powinna uczynić galeria? Odesłać rozkapryszoną panienkę tam skąd przyjechała? Zerwać wszystkie dotychczasowe kontrakty, do chwili wyjaśnienia postawy politycznej respondentów? Szukać wyłącznie porozumienia z artystami polskimi mieszkającymi na Zachodzie? Co sądzą o całej sprawie osoby szerzej znane w tutejszym środowisku polskim? Opinie są różne. Dr Raina uważa na przykład: "Nie jestem zwolennikiem palenia mostów, jestem za kontaktami z krajem, bez względu na sposób prowadzenia tych kontaktów. Jeśli artystom uda się oszukać władze i wyjechać na Zachód, niech czynią to jak najczęściej. Nie można ich wtedy mieszać do polityki, bo to im szkodzi i polskiej sztuce też". Inne stanowisko zajmuje Andrzej Jarecki - lekarz, który mówi: "Dziewszyna za wysoko mierzy, wprowadziła twoich kolegów w przysłowiowe "maliny", żeby zrozumieć te sprawy trzeba być po prostu Polakiem". Cały osąd tej sprawy, jakkolwiek byśmy ją nazwali, czy skandalikiem artystycznej bohemy, czy też małą aferą polityczną, pozostawiam czytelnikom. Napisałem zbyt wiele o sprawie, prawie nic o sztuce proponowanej przez wspomnianą artystkę. Poprawna. Trzeba to podkreślić. Rysunek mięciutki, smutny w nastroju, dekoracyjny. Malarstwo bardzo kolorowe, krzyczące, rozbiegane, figlarne, takie jak w książkach dla niepoprawnych dzieci. Grafiki - o, tu już można coś znacznie więcej napisać. Dobry tradycyjny warsztat. Technika mieszana, przeważnie akwaforta z akwatintą, niekiedy kolorowana akwarelą. W treści duży ładunek emocjonalny, zestawy bardzo refleksyjne, dające wiele do myślenia. Aż za wiele, już same tytuły prac mówią same za siebie, wprowadzając mnie w zakłopotanie: a może ta artystka rzeczywiście myśli i czuje inaczej niż mówi? Tak, tylko jak można zaprzeczać głosem temu, co się wcześniej wyraziło w sztuce. "Ptak w pustce", "Zagrożenie", "Rosja" - tak właśnie chciałem sobie wyobrazić ten kraj, starą wyszarzałą babinę z pozorami bogactwa, której garbem jest chwiejąca się kopuła cerkwi, albo "Ręce - presja" - ciężkie i zarazem sprawne, poprzeszywane szpilami, życie i agonia splatają się tu z walką i kwitnieniem, nieznana otchłań, tajemnica.
» Sonet o chudych latach sztuki |
||
©2009 Jan Stanisław Skorupski
(jss@skorupski.com) www.skorupski.com design Kilu |