poznałem Go w klubie jachtowym nobliwym najstarszym w Berlinie mówiliśmy często przy winie o życiu prawdziwie surowym miał stare drewniane jachcisko baksztagiem szło tylko do przodu był wiecznym aktorem z zawodu prywatnie zaś pełne panisko na święto przychodził w chodakach (miał dystans do tego przepychu) a inni w smokingach i frakach lecz kiedy już wiersze me czytał w teatrze w galerii na strychu tak wzruszał że nikt nie oddychał