kołysał się przodem bez siodła wnet skręcił i zniknął w gęstwinie dopadły go tam dzikie świnie nas droga w nieznane powiodła jechaliśmy tylko we dwoje ruszyliśmy nagle galopem spostrzegliśmy jechał ktoś tropem zmieniliśmy zaraz nastroje na polu płonęło ognisko tuż obok parskały trzy konie spojrzenia to jeszcze nie wszystko słyszałem mówili coś gwarą widziałem jak trzęsły się dłonie zostałem już tylko z gitarą