błądziłem długo po jarmarku zagadnął mnie jegomość w czerni kupują losy łatwowierni skończyła się rzecz na podarku przykrości się nie spodziewałem dżentelmen budził zaufanie uwiodło mnie opakowanie dostałem książkę... a nie chciałem w nocy był KLUB w telewizorze ta sama książka w komentarzach słuchałem choć śpię o tej porze to były wyważone zdania żadnego linczu na pisarzach zabrałem się wnet do czytania