soczysta zieleń kryje brzegi a drzewa wyrastają z wody to łęgi jak rajskie ogrody obok płyną nasze omegi nadchodzi burza słychać grzmoty brakuje miejsca na przystanek pękła wanta ciecze z ubranek na więcej nie mamy ochoty w Donaszekcsë wszystko zamknięte zamiast ulic kręte chodniki dosadne aluzje zmoknięte w Mohácsu do cerkwi po ciszę i na kiermasz po smakołyki do dzisiaj tamte dzwony słyszę