Sonet o zagubionym czasie
w dniu Berchtolda bardzo ponuro
mgła zimna wilgocią powiewa
Barbara na łóżku wciąż ziewa
zasłania się czasem lekturą

poszedłem jak święty Franciszek
nad wodę nakarmić ptaszęta
spotkałem zmarznięte bliźnięta
siostrzyczkę przytulał braciszek

z ochotą rzucali chleb ptakom
i wnet zapomnieli o chłodzie
pomogłem więc tym nieborakom

po kawie w pobliskiej kawiarni
już zamki stawiali na lodzie
zabrakło im jednak latarni
Zurych, 2 stycznia 1997