w dniu Berchtolda bardzo ponuro mgła zimna wilgocią powiewa Barbara na łóżku wciąż ziewa zasłania się czasem lekturą poszedłem jak święty Franciszek nad wodę nakarmić ptaszęta spotkałem zmarznięte bliźnięta siostrzyczkę przytulał braciszek z ochotą rzucali chleb ptakom i wnet zapomnieli o chłodzie pomogłem więc tym nieborakom po kawie w pobliskiej kawiarni już zamki stawiali na lodzie zabrakło im jednak latarni