Sonet z uśmiechem na początek
spotykam ludzi na ulicy 
choć nie wiem jak się nazywają 
kłaniam się - oni się kłaniają 
zwyczaj staromiejskiej dzielnicy 

ze wstydem wspominam te czasy 
kiedy w tej samej kamienicy 
mieszkaliśmy wszyscy jak dzicy 
pod szyldem przodującej klasy 

uśmiechnąć się nigdy nie szkodzi 
skinąć głowę nawet coś szepnąć 
ten gest nas od zła wyswobodzi 

w uśmiechu tkwi życzliwy wątek
odpręża i można odetchnąć 
wystarczy uprzejmy początek
Zurych, 27 września 1999