powierzchnia okna ma sześć części z lewej w górze księżyc nad stokiem w środku chmury suną z urokiem z prawej cienie walczą na pięści całkiem u dołu plama lasu środkiem śniegi w górach bieleją dalej smugi poświat szaleją czuje się w oknie upływ czasu w kominku żar powoli gaśnie na rusztach nie ma już pieczeni węgielek ostatni raz trzaśnie staruszek w fotelu wnet zaśnie ciszę przytłumi szmer strumieni to rzeczywistość - to nie baśnie