Sonet o wzlocie pod niebiosy
nad ranem zapaliłem świecę
aby przywołać ducha Matki
ponarzekać na niedostatki
zapewnić że do Niej przylecę

z Ojcem nie miałem takich związków
aby się zwierzać z intymności
Matce mówiłem o miłości
Ojcu o stanie obowiązków

w Twierdzy Ciszy zakwitły wrzosy
powoli przybliża się jesień
babim latem srebrzy się wrzesień

duch Matki skrył się w kroplach rosy
na skrzydłach matczynych uniesień
wzlatuję bosy pod niebiosy
Twierdza Ciszy, 4 września 2001