Sonet w imieniny Ireny
do Ireny Kuncewiczowej 
dzwonię z pieniami najlepszymi
ze wspomnieniami wcześniejszymi
kłaniam się też Jackowiczowej

to był czas gdy jadłem pieczenie
za domem szumiała olszyna
na stole błyszczała flaszczyna
radowało się podniebienie

a dzisiaj słucham wiadomości
że „tak” to znaczy „nie” a jakże 
mógłbym tę rzecz potwierdzić także 

tak czy siak to wszystko mnie złości
więc może chociaż w imieniny
do uśmiechniętej wrócę miny
Zurych, 20 października 2003