Sonet o unikaniu sporów
w hiszpańskiej knajpie tuż pod nami 
znów zdarty śpiewak operowy 
rozpoczyna koncert solowy 
pijacy darzą go brawami 

skąd biorą się tacy gamonie 
wydają krzyki prymitywne 
wulgarne wstrętne agresywne 
z respektem hołdują mamonie 

muszę im coś na czerep zrzucić 
albo ich oblać zimną wodą 
tę orgię trzeba przecież skrócić 

nie warto więc okno zamykam 
i cieszę się kwiatów urodą 
taki jestem - sporów unikam
Zurych, 14 czerwca 2003