w Piotra i Pawła zadzwoniłem do Krysi która ma obydwóch i do Kuncewicza na wydmuch którego humor doceniłem przede wszystkim Ojca wspomniałem dom i radosne podniecenie mszę świętą świąteczne jedzenie i gości którym się kłaniałem gdy wszyscy ochoczo śpiewali ja grałem na akordeonie aż gdzieś diabli zwyczaj zabrali teraz niebo na nas się żali że już ulegliśmy mamonie w świat żeśmy się porozjeżdżali