dotarłem kiedyś do Wenecji mały jacht nazywał się „nic to“ łobuzy ukradli mi wszystko kiedy wybyłem do Florencji gdy dowiedzieli się kim jestem i jaką to drogę przebyłem oddali – tak się nauczyłem że łobuzerstwo bywa z gestem wyszedłem z jachtu zrozpaczony gondolierzy na to czekali podejrzliwie się uśmiechali zostałem przez nich zaproszony na obiad – do jachtu wróciłem lecz oczom swym nie uwierzyłem