Zmiana warty

Zahuczało, zadrżało,
całą branżę przewiało,
rzecz na karty legendy wpisuję,

O rycerzu bez zbroi,
co już w górze nie stoi,
jego duch wśród wspominków się snuje.

Nowym wiatrem powiało,
chociaż stare zostało:
nie należy wychylać się z okna,

bo kto wie, czy po latach,
gdy obudzisz się w stratach,
ciebie też coś takiego nie spotka.

Tkwi w tym prawda nam znana
i łamana na pół:

jedni krzyczą: KRÓL UMARŁ!
drudzy: VIVAT KRÓL!

Premiera w Filharmonii Wrocławskiej  1976
(z ingerencją, zakaz prezentacji) 
Zbyszek Dobrzyński 

     
 

TRUMNIAK

wczoraj leżał trup
na ulicy
nie mógł biedak
dopełznąć gdzie trzeba
pierwszy kontakt
sypnął żartem
na rauszu
o czym chciałbym światu
zaśpiewać

Ot’ karetka nie dotarła
do golca
nie trafiła ani w czas
ani w adres
znów klepsydra
na bramie zapłacze
przy kopczyku
zasadzi wiatr malwę

on nie zginął od kuli
na froncie
nie wyciągnął
dzieciaka z pożaru
czemu ludzie
tak źle mówią o nim
skoro tylko
na na pysk
skoczył
z domu

co to dzisiaj kogo obchodzi
czyjeś serce
czy głowa
czy nogi
po godzinach już było
więc szkoda
czasu swego
atłasu
i drogi

sprawdzi tylko mu
mistrz ceremonii
czy rzezany był
chrzczony
być może
bo czy sypać mu
piachem święconym
czy wystarczy westchnąć
mój boże

Zgorzelec, maj 2000
Zbyszek Dobrzyński 

     
 

NOWOŚĆ NA ULICY

Spójrzcie -
jakie piękne jest nasze życie,
Jaki piękny jest każdy jego dzień,
Wystarczy z okna wyjrzeć na swoja ulice
I popatrzeć na rzucony domu cień,
Uczuć na sobie ciepły promyk słońca,
Lub choćby jedną czystą deszczu łzę...
Piękne jest nasze życie
i żyć można pięknie,
Jeśli umie się,
a można umieć, gdy się chce.

(Popatrzcie na zadymione domy miasta
budowane spracowana, prostą ręką.
Spójrzcie na wystające z głębin wody
spojone stalą, ogromne kadłuby okrętów,
Wciągnijcie w płuca dym spalone węgla
niosącego nam w darze wszechwładną energię,
Piękne jest nasze życie,
jeśli tylko -
Potrafi widzieć się to, co piękne.)

Codziennie rano widać nowość na ulicy,
W każdej gazecie można spotkać nowa treść,
Tu naukowiec odkrył nieznaną nikomu wartość,
Tam w planach przekreślono ślady białych miejsc...
Zdejmijcie z oczu przydymione okulary,
Usuńcie gałąź suchą rzucającą cień,
Spójrzcie –
jakie piękne jest nasze życie,
Chociaż trudny jest każdy jego dzień!

Zgorzelec, czerwiec 1959 - debiut;
druk w "Nike" - 1984 
Zbyszek Dobrzyński 

     
 

KŁOS

„Syn – minie pismo, lecz ty spomnisz, wnuku ...”
(Cyprian Norwid, 1858)


1

Życie Cię nie szczędziło Cyprianie - Kamilu
- westchnął imiennik wieszcza na lekcji języka,
którym wraz z mlekiem karmiła go matka
od chwili przytulenia,
od pierwszych chwil światła.

Wybuchł spór w roju gwarnym:
- staroć On – czy jutrznia?!...
Cytat zagłuszał cytat, piękno wrzawy trwało
przerwane rytmem rap-u, gdy ktoś nieopatrznie
stuknął w radio,
a ono –
współcześnie zabrzmiało.

2

Odtąd myśl o słów tęczy nie daje spokoju
każąc sercu rozumieć młodych, którym chce się;
mało ich pośród stosów chleba powszedniego:
- Co im dzisiaj Świat daje?
- Co im Czas przyniesie?! ...

Proste – stało się wzniosłe,
ludowe – człowiecze,
lecz oto Szatan jakiś złamał Krzyż na wieży! –
te drzewce, przy którym polską chorągiew wiązano...
Nędza.
Muzy zamarły!
Bruk książkami szczerzy...

3

Jest Twe pióro Ci posłem na białym papierze,
na nim znajduję płomień wykuty z kamienia –
Pragnę pojąć Rzeźbiarza
- myśl jaką rozpalał..
. Dotknąć Sztuki –
by młodym współczesne prząść słowa.

Wszak "my są" ludźmi z dłońmi ziemią brązowymi,
różnice tylko w wieku dzielą nas od daty,
w której to pra-Ojcowie
- wnuki Kołodzieja,
mienili skiby żyzne na miejskie warsztaty.

4

Źle,
źle było zawsze –
wśród twych dat i teraz,
nić bowiem przędzie wszędzie, międli co zastane!
Pisałeś: vade=mecum! - Poszedłem za myślą
wiodąc palcem po strunie – hen! – w przestrzeń nieznaną...

W niej Pyton-stary rzucony do worka wydarzeń
wił się,
dusił,
tarmosił! – chcąc przeszkadzać dziełu.
Historia go przetrwała –
zatoczyła koło
i znów nie-prze-palony został glob Sumieniem!

Łukiem półtorawiecznym Świat stoczył się w czasie,
nam każąc rozładować nadęć przeszłych chwile -
te z pozłacanych klatek niedźwiedzie obłapy
pełne bez-myślnych stęknięć...
Polskie gorzkie żale.

5

Hasła Twe dźwięczą dzwonem wśród zgiełku zamyśleń,
wyją jak pies za oknem kopnięty przez żula,
budzą pośród wrażliwców nasienie tworzenia –
jak SIEW się w PLON przemienią,
w pełznięcia kultury.

Wszak nie da się uwięzić w pudełku szuflady
słów, które czaszka kryje jak larwy mrowisko.
Ulicznym tokiem płyną człowiecze idee,
w nowe je niosąc miejsca –
Głosząc prawdę wszystką.

6

Wolność! – okrzyk z barykad -
mit wszelkich nadziei
jednym niczym się ziszczył, drugim jutrem śnionym;
liże Historia łapy wpatrzona w te śmieci,
z których wystaje więcej kości niźli życia,
lecz z ziaren co zostały zwarte w jednym KŁOSIE
- myśl następcom przekaże.
Puste źdźbło usycha.

7

Pamiętam: „rozpacz – pieniądz”! –
choć głód godność gniecie...
Słowa te w nicość wiodą. Tam zapewne „gdzie nic!”
Zwątpienia pełne prośby,
pełne chciejstwa żądze - -
i jędzy syk krwiożerczy: pieniądze!...
- Pieniądze?! ...

Owszem był zew! -
i słowa zastąpiła praca!
Był zryw zbiorowy - - w nim zaś iskry heroizmu! - -
Pod czaszką myśli duszą,
męczą wizje czarne...
Dziad zmęczony
i Ojciec.
Wnuki oszukane.

8

Im złoto-pszczoła Polska szanse przyszłe przędzie
proste – lecz nie prostackie – jak te z gabinetów
wskazanych pięścią z tłumu wychudzonej ręki,
z ściśniętym tekstem pieśni znalezionej w Księdze.
Zaś nad Wisłą stan nowy
rośnie Po-nad-stany! –
gardzący każdym innym kto bez domu-włości,
wśród nich wnuk Kołodzieja, jakże zawiedziony –
ten co na lekcji mówił o Twym życiu prostym.

„Nie miecz ... – pisałeś Wieszczu – nie tarcz Języka bronią,
lecz a r c y d z i e ł a...”
– za Twoje składamy Ci dzięki!...
Prawdę tę dziś odkrywa przyszłe pokolenie
znajdując w dyskach twardych
norwidowskie Księgi.

Zgorzelec, wrzesień 2001,
w 180. rocznicę urodzin Cypriana Kamila Norwida
Zbyszek Dobrzyński 

     
 

Kolejny raz przyrzekam

Za oknami już mi śmignął listopad
Drzewa łyse
Mróz zaskrzypiał
Wiatr owiał
Sąsiad górnik z parteru
Zalany
Znów mnie zbudził
Po Barbórce
Nad ranem
Schody z tydzień będą cuchnąć
Golonką
Podlewaną piwkiem jasnym
Jak słonko

Zaraz później Mikołajów szeregi
Będą kufle napełniać
Po brzegi
Po nich Wiesław
Jeszcze później Ambroży
W dniu imienin
Kilka procent
Dołożą
Wreszcie Adam i Ewa -
Ci zwykle
Małą stopką poczęstują
Pod rybkę.

Wreszcie ŚWIĘTA - czas spokoju
Relaksu
Będę trzeźwy przy zakąskach
Do czasu
A że w Święta tego czasu
Jest wiele
Płyn ognisty zwykle ciurkiem
Się leje
Później głowę do poduszki
Przytulę
Słysząc: lulaj-żesz-ty
Pijaku!
Więc lulam

Przeżyć drugi dzień Świąt
Sprawa trudna
Pod makowiec tylko łyczek
Burgunda
Potem pięć dni wolnego
Z Irminą
I tak czas do Sylwestra
Upłynie
W Noworoczną noc białą
Dam słowo
Że nic z tego nie powtórzę
Od nowa

Zgorzelec, Boże Narodzenie 2004 
Zbyszek Dobrzyński 



» TABLICZKA DREWNIANA
» LIBERTÉ


Zbyszek Dobrzyński
czyta swoje wiersze